poniedziałek, 13 maja 2013

Opinia numer 2 - Kaja, Louis, Harry & co.

Hej, znowu :D
Korciło mnie po prostu, żeby nie napisać czegokolwiek o Kai Makowskiej (i-and-one-direction.blogspot.com), a przede wszystkim o autorce bloga - Mai.
Pierwsze wrażenie? (pierwszy raz weszłam tam koło 8 miesięcy temu)
Jeżeli już chcesz robić linka po angielsku to do jasnej cholery zrób go gramatycznie. (me-and-one-direction, a nie i-and-one-direction).
Potem treść miło mnie zaskoczyła - niebanalna historia Kai, która stara się wybić w świecie pisarzy biorąc udział w konkursie One Direction. Wygrywa ex equo z niejaką Emily. Obie dziewczyny rywalizują potem między sobą, pisząc rozdziały książki i pojawiając się wszędzie z chłopcami. Część pierwsza jak na moje oko - obłędna. Zakochałam się w tym opowiadaniu. Ale oczywiście nie byłabym sobą, gdybym czegoś nie skrytykowała. Druga część, czyli 'Opowiadanie o moim życiu bez One Direction' jest szczerze mówiąc do kitu. Okej, dobra, przeboleję nagłe usunięcie 1D, mimo ogromnej roli, jaką grali w powieści. Przeżyję to, że Kaja wydała książkę, bo to jeszcze jest nawet w porządku. Przeżyję to, że ma menadżera, który przez jakiś czas w ogóle nie był przy niej (rozdziały 15 i 16, kiedy Kaja ląduje w szpitalu i opisuje, że nawet Silvian, jej menadżer, już z nią nie przesiaduje). Okej. Ale kurczę no, powiedzcie mi, czy to miał być fan-fic o One Direction czy kryminał, który przyprawia o wymioty?! (tak, przyznaję się bez bicia - zwymiotowałam na rozdziale 13; [link] począwszy od słów 'Ku jej zdziwieniu mężczyzna pochylając się' zaczyna się najgorsze. Z góry przepraszam, jeśli naraziłam kogoś na odruchy wymiotne.) Od porwania Kai i Louisa po prostu aż nie chciałam tego czytać. Jednak czytałam, łudząc się, że może Maja naprawi to cholerne gówno, w które tak naprawdę zamieniła zajebiste opowiadanie.
Jednak tak się nie stało.
Ostatni rozdział po prostu dobił mnie do końca. Plask, plask, plask. Czy ona naprawdę nie ma nic lepszego do roboty niż opisywanie dźwięku, jaki wydawały stopy Kai, która szła boso po szpitalnej podłodze? Ugh, dobra, ogarnij się, ej ki. (haha, to taki oryginalny skrót od Anonimowy Krytyk, Ej Ki jest Geniuszem :DD)
Miałam być obiektywna, więc napiszę też o autorce.
Jest naprawdę porządna, obowiązkowa i można na niej polegać. Odpisuje na każdego ważnego maila, organizuje konkursy, trzyma się wytyczonych terminów. Odpowiada na każde pytanie na swoim asku. Naprawdę, z tej strony Mai nie mogę zarzucić niczego.
Jednak Maju, jeśli to czytasz, napraw to, co zepsułaś.
Dobra, jest coś takiego jak trzymanie w napięciu, element zaskoczenia. Rozumiem, bo sama piszę. Ale zdecyduj się, czy chcesz kontynuować fan-fica, którym mimo wszystko nadal zajeżdża (wątek Kai i Louisa, a potem Kai i Harry'ego), czy zamierzasz skończyć to opowiadanie jako sensacyjne/kryminalne.
Plus!
Radziłabym to pierwsze. Naprawdę lepiej czytało mi się o niezdarnej, szarej myszce Kai, która próbowała się wybić i po cichu wzdychała do Harry'ego. Wtedy po twoim opowiadaniu potrafiłam ryczeć godzinami albo śmiać się jak idiotka. Manipulowałaś mną. A teraz każdy smutny element jest dla mnie odrzucający, bo nie jestem pewna, czy jest on smutny, czy straszny, a każdy wesoły odbieram jak suchary Strasburgera, czytaj: he he herbata ci stygnie.

Nie hejtuję nikogo, ta opinia była najszczersza i najbardziej obiektywna na jaką mogłam się zdobyć.

Czekam na pocisk od fanek Mai.

Strasznie nieprzyzwoita, chamska i subiektywna,
Anonimowy Krytyk. x

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz